Czeskie wyjście awaryjne
Coraz więcej słów odpadają skóra naskórek
włosy paznokcie wszystko stare – nowe. Teraz.
Łuszcząc się odpadając uchodząc znikając.
Życie na balkonie na podłodze u zbiegu.
Ulic schodów krawędzi płaszczyzn ścian.
Wyjście jest zawsze nawet nieoczekiwane.
W najbardziej zaskakującym miejscu Ciebie.
To znaczy w środku tego czego chce dotknąć.
Oprowadzam pod sam dom kręcę się wokół.
Wokół okrążam nie myśl że potem będzie.
Wyjście z sytuacji życia oraz okoliczności.
W miarę rozsądne.
II
Wyjść awaryjnych nie ma choć zaznaczone.
A nawet jakby były to co teraz? Teraz jesień.
A potem przychodzi zima ślady cicho zaciera.
Przelatując nagle pługiem po stoku pamięci.
Naśnieżą jak nie dopiszę pogoda właściciele.
Z wynajętych armatek z folderu dla turystów.
Folder wydany rok wcześniej opisuję przecież
okolicę jako raj dla narciarzy. Raj – raj. Póki co
jesień siedzę na krześle albo wiszę na Tobie.
Nie myśl tylko o jakimś cierpieniu surogacie
religi wyznaniu czegokolwiek. Jestem radosny.
Jestem radosny i pusty.Jakby zabrakło słów.
Jakby w nadmiarze zabrakło wszystkiego.
III
Po prostu przeglądam folder z reklamą stoków.
Myślę o zimie i że przyjdzie jeśli nie śnieg to coś
co spełni obietnicę. Jakąkolwiek obietnicę.
Przez okno widzę wycieczkę z zespołem Downa.
Przewodnik jest radosny. Nagle uśmiechamy się
do siebie jak para downów. Para klaunów.
W powietrzu para układa się w tajemniczy szyk.
Szron na drzewach i drutach telefonicznych.
Oddech zamarza zaraz po tym jak kładę się.
W pościeli mróz aż trzeszczy. Rozbijam lód
w filiżance herbaty. Rozbijam lód na Tobie.
Biało odciśnięty ślad od poduszki na twarzy.
Wprasowany kosmyk włosów jakby tutaj
ktoś szalał z żelazkiem aż do samego rana.
Wyprasowując wygładzając krajobraz stoki.
Podobnie jak śnieżne pługi małe raczki.
Pełzające po stoku po trasach zjazdowych.
W górę – dół w górę – dół. Widziałem więc wierzę.
Jeśli nie w to to przynajmniej w pługi śnieżne.
Przygotowujące dbające o stoki zjazdowe w sezonie.
I w Ciebie odkładającą się w mnie coraz głębiej.
Odkładającą się wers po wersie w ciemnym wierszu.
2008
Opublikuj komentarz